fot. mat. prasowe

16 października ukazała się “W służbie miłości” trzymająca w napięciu powieść sensacyjna z namiętnym wątkiem miłosnym. Z autorką, Magdą Artomską-Białobrzeską rozmawiamy o jej debiutanckiej powieści

Czy pisanie od zawsze było Pani pasją, czy dopiero po latach aktywności zawodowej zdecydowała się Pani sięgnąć do pióra?

Pisanie było blisko od zawsze, zarówno dla przyjemności, jak i relaksu. Takie spacery w świat wyobraźni to jedna z moich ulubionych form wypoczynku. To trochę jak krótki urlop z dala od codziennego zgiełku. Pisanie przynosi mi wytchnienie i świeże spojrzenie na własne życie. Z tego świata wyobraźni wracam zawsze zadowolona, z nowymi wnioskami, trafnymi obserwacjami czy ciekawymi, nurtującymi pytaniami.

Co skłoniło Panią, aby zadebiutować powieścią sensacyjną z elementami romansu? Czy to Pani ulubiony gatunek, czy może tak podpowiedziała intuicja?

Zdecydowanie podpowiedziała mi to intuicja. Historia, która narodziła się w mojej wyobraźni, po prostu przybrała taki kształt i formę. Wybór gatunku w zasadzie dokonał się samoistnie, było to zupełnie naturalne.

Jak wyglądał proces przygotowywania się do pisania?

Temat służb specjalnych pojawia się w mediach, literaturze czy kinie na tyle często, że nie czułam specjalnej potrzeby zgłębiania tego zagadnienia w szczególny sposób. Zrobili to już wielokrotnie scenarzyści szpiegowskich filmów dokumentalnych czy reportażyści. Kierowałam się informacjami, które są ogólnie dostępne, a na ich tle puszczałam wodze wyobraźni. Wątek sensacyjny w książce obrazuje, że rzeczy nigdy nie dzieją się same, tak, jak i żaden bohater – ani ten pozytywny, ani ten negatywny – nie działa w osamotnieniu. Zawsze jest wspierany przez ludzi działających w ukryciu, którzy nierzadko są właściwą siłą sprawczą.

Czy wierzy Pani, że miłość może spotkać absolutnie każdego, w każdym wieku i różnej profesji?

Absolutnie tak. Wierzę, że dotyczy to także tych, którzy zapomnieli o prawie do marzeń, np. zatracając się w ucieczce przed przeszłością, czy pogoni za codziennością, podobnie jak bohaterowie książki. To prawda, że za przysłowiowym rogiem może czekać szansa na odmianę losu i warto wierzyć w cuda, a przynajmniej w zaskakujące zbiegi okoliczności. Nigdy nie jest za późno, aby spotkać tę najważniejszą osobę. Może nawet żyje obok, ale wydaje się obca, nieosiągalna i kompletnie poza obszarem naszych zainteresowań?

Skąd czerpała Pani inspiracje do stworzenia tak wiarygodnych portretów psychologicznych?

Pisanie jest przeniknięciem do świata przedstawianych postaci, trwaniem obok nich lub z nimi – w charakterze uważnego i empatycznego obserwatora. Odnoszę wrażenie, że najlepszą inspirację do tworzenia portretów stanowią osobisty zasób doświadczeń i indywidualna wrażliwość. Wyznam też jako ciekawostkę, że o wiele łatwiej przychodzi mi stworzenie portretu psychologicznego niż fizyczne zwizualizowanie postaci. Dlatego, aby ułatwić sobie proces pisania, widzę w bohaterach sylwetki konkretnych ludzi, np. aktora czy tancerza.

Co najważniejszego według Pani może przynieść czytelnikom lektura “W służbie miłości”?

Chciałabym zaprosić wszystkich czytelników do świata bohaterów, pomiędzy którymi rodzi się przepełnione rozterkami i wątpliwościami uczucie, wymagające przyjęcia perspektywy partnera. Książka pokazuje miłość, która jest w stanie lojalnie przetrwać zawirowania i trudności, a także oddanie odzwierciedlające gotowość do poświęceń. To na pewno ten aspekt powieści, który dodaje otuchy. Z drugiej strony, sięgając po książkę, czytelnik mierzy się z wyrazistymi, mocno zarysowanymi doświadczeniami zawodowymi – stanowiącymi brutalne tło dla zmysłowego romansu. Wydaje mi się, że ten kontrast jest ciekawy i potęguje napięcie podczas lektury.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *