W okresie pierwszego lockdownu, a także w kolejnych miesiącach 2020 roku aż 41% osób potrzebujących dentysty nie skorzystało z jego pomocy. Dziś powoli wracamy do leczenia, ale dentyści i tak nie mają złudzeń – wciąż za późno się zgłaszamy, chociaż gabinety są otwarte.
Wybuch globalnej pandemii powstrzymał wiele osób przed leczeniem zębów. Tylko w 2020 roku blisko połowa mieszkańców Polski w wieku od 18 do 60 lat nie wybrała się do dentysty, pomimo jasnych wskazań, takich jak ból, stan zapalny czy niedokończone leczenie – wynika badań przeprowadzonych przez pracownię Zymetria na zlecenie Medicover Stomatologia.
– Skutki pandemii, a także obaw przed COVID-19, są dziś zauważalne w obrazie stanu zdrowia jamy ustnej milionów Polaków. Nie ma dnia, żebyśmy nie usłyszeli, że ktoś wciąż odwleka lub do niedawna odwlekał wizytę z powodu sytuacji epidemiologicznej w kraju – mówi lek. dent. Błażej Derda z centrum stomatologicznego Dental Sense w Warszawie, należącego do Medicover Stomatologia.
– W efekcie, Polacy często do dentysty zaglądają za późno i to dopiero, gdy pojawia się silny ból lub inne powikłania. Ogrom pracy mają także leczące nagłe przypadki pogotowia stomatologiczne. Tu pacjenci zgłaszają się nieraz z rozległą infekcją czy postępującym stanem zapalnym. Powód ten sam – odkładane miesiącami leczenie z powodu obaw przed koronawirusem – wylicza dentysta.
Zauważalne zmiany
Jak duże spustoszenie zasiała pandemia w zębach Polaków, widać w badaniach, jakie pod koniec ubiegłego roku zostały zlecone przez Medicover Stomatologia. Aż 68% pacjentów w 2020 roku wymagało leczenia przynajmniej jednego zęba. Aż 41% z niego zrezygnowało.
30% osób, które podczas pandemii zgłosiło się do dentysty siadało w fotelu już z bardzo silnym bólem zęba. 82% wymagało natomiast wypełniania „dziur”, które z powodu odwlekania wizyty często przekształciły się w spore ubytki.
Z badań płyną także inne niepokojące stomatologów wnioski. Mimo mniejszej liczby osób zgłaszających się do dentysty, lekarze dentyści musieli wykonać więcej specjalistycznych zabiegów.
Aż 69% pacjentów, którzy w końcu trafili na fotel, potrzebowało leczenia kanałowego, a w 68% przypadków konieczne było usunięcie zęba, co jest jednym najwyższych wskaźników od lat.
Efektem odwlekania wizyt jest także fakt, że co czwarta osoba wymagała leczenia dziąseł. Niepokojący jest także to, że w 49% przypadków konieczna była interwencja chirurga-stomatologa – podaje Medicover Stomatologia.
– Chociaż w ostatnich latach stan zdrowia populacji w Polsce nieco się poprawiał, istnieje obawa, że pandemia wyhamowała ten pozytywny trend. Obecnie znacznie częściej obserwujemy np. rozwinięte stany zapalne, powikłania poinfekcyjne, w tym ropnie
czy rozległe ubytki, np. złamania zęba, będące efektem zaniechania leczenia próchnicy. Pacjent, który dziś trafia do gabinetu dentystycznego, często po wielokrotnie odwoływanych wizytach, musi spędzić u stomatologa znacznie więcej czasu, niż gdyby przyszedł już przy pierwszych objawach – wylicza dr Błażej Derda.
– Wielu pacjentów wymaga także znacznie szerszej diagnostyki obrazowej. Mocno ucierpiała też profilaktyka próchnicy, a także profilaktyka nowotworów jamy ustnej, które nieraz wykrywane są podczas rutynowych przeglądów – dodaje.
Koronawirus to wymówka?
Jak podkreśla lek. dent. Błażej Derda, nie całą winę za obecną sytuację należy przypisywać pandemii. Aż 43% Polaków niezależnie od COVID-19 deklarowało w 2020 roku, że przed leczeniem powstrzymuje ich strach i lęk przed dentystą.
– Niestety wiele osób w Polsce nadal ma obawy przed leczeniem zębów. I chociaż stomatologia robi co może, aby im przeciwdziałać, część pacjentów wciąż ma problem, aby pokonać lęk przed wizytą u stomatologa. Do długiej listy powodów, dla których często decydowaliśmy się przełożyć lub odwołać wizytę, w 2020 dołączył lęk przed koronawirusem. Tym bardziej, że pacjenci widzieli, jak w pierwszych tygodniach pandemii nawet 70% gabinetów nagle się zamknęło, co mogło być dla nich niepokojącym sygnałem – mówi stomatolog.
Od 11 miesięcy gabinety stomatologiczne są jednak otwarte, przyjmując pacjentów w podwyższonym rygorze sanitarnym i lecząc zęby w bezpiecznych warunkach. –Opóźniając wizytę, zwłaszcza, jeśli pojawiają się pierwsze dolegliwości bólowe, narażamy się nie tylko na dłuższe leczenie, ale i znacznie większe koszty. Rośnie także ryzyko ciężkich powikłań. Tym bardziej, że stan zdrowia zębów i dziąseł rzutuje także na ogólny stan zdrowia organizmu – mówi dr Derda.
Nie tylko zęby ucierpią
Wśród skutków zaniedbań w leczeniu dentyści wyliczają m.in. osłabienie odporności organizmu, które pojawia się przy przewlekłych stanach zapalnych. Zła kondycja jamy ustnej może mieć także wpływ na rozwój i przebieg chorób m.in. układu oddechowego, schorzeń nosogardzieli i płuc, a także chorób układu krążenia. Nieleczone choroby przyzębia z kolei mogą mieć wpływ choćby na zdrowie nerek.
– Wbrew pandemii powinniśmy samodzielnie podejmować szereg działań profilaktycznych, zwłaszcza wspierających odporność organizmu. Troska o zdrowie jamy ustnej jest jednym z kluczowych elementów – przekonuje ekspert Dental Sense.
Także osoby, które przeszły COVID-19 powinny czym prędzej wybrać się na przegląd do dentysty.
– Najnowsze badania pokazują, że u ozdrowieńców COVID-19 ma także odzwierciedlenie w jamie ustnej. Stres towarzyszący infekcji koronawirusem może przyczynić się do rozwoju bruksizmu, czyli schorzenia prowadzącego m.in. zgrzytania i ścierania się zębów. Coraz częściej także pojawiają się dowody na to, że zakażenie koronawirusem nie pozostaje bez wpływu chociażby na zdrowie dziąseł, zębów, a nawet języka – ostrzega stomatolog.
Nic więc dziwnego, że dentyści apelują do pacjentów, aby dłużej już nie odwlekali leczenia, zwłaszcza, że centra stomatologiczne są doskonale przygotowane do obecnej sytuacji.
– Od początku pandemii gabinety są przygotowane do tego, aby leczyć pacjentów w podwyższonym rygorze sanitarnym. Co więcej, jako placówki medyczne, od zawsze spełniają wysokie normy, które chronią pacjentów. Wiele ośrodków wdrożyło także dodatkowe systemy bezpieczeństwa, w tym m.in. przepływowe lampy UV, specjalne procedury rejestracji i przyjmowania pacjentów. Do leczenia powinien także przekonać fakt, że znaczna część personelu stomatologicznego jest już zaszczepiona przeciwko koronawirusowi – podsumowuje dr Derda.