Recenzja książki: Beren i Luthien – J.R.R. Tolkien

Beren i Luthien

Fot: Prószyński

Ładnie i solidnie wydana książka, z ilustracjami Alana Lee – dla najzagorzalszych fanów i literaturoznawców.

Kto kocha Władcę Pierścieni, ale uważa już, że Silmarilion to trudna, choć cenna lektura, w „Beren i Luthien” nie ma raczej czego szukać. To nie jest opowieść o parze połączonej miłością i ich przejściach, tylko opowieść o powstawaniu opowieści. Syn Tolkiena, Christopher, odtwarza historię zakochanych z rękopisów  swojego ojca – w kolejnych wersjach, prozą i wierszem, po polsku i angielsku, co w sumie składa się na kilkaset stron książki. I co z tego, że Beren jest dzielny, a Luthien potężna i piękna, a przechytrzyć muszą Morgotha, Czarnego Nieprzyjaciela, a nawet samą śmierć, skoro do czytania dostajemy fragmenty, zarysy, streszczenia, adnotacje, omówienia i wstępy; opowieść trzeba stworzyć we własnej głowie, a emocje schodzą na plan dalszy.

To oczywiście ciekawe, zobaczyć, jak pracował pisarz, i dowiedzieć się, jak majstrował przy postaciach i akcji. To jednak przyjemność dla wybranych, nie wywołująca nadmiaru rozkoszy u przyziemnych czytaczy, spragnionych akcji i dialogów. Biorąc jednak pod uwagę nieprzebrane rzesze fanów tolkienowskiego uniwersum, książka na pewno znajdzie swoich odbiorców, którzy nawet jeśli jej nie doczytają – to być może będą chcieli ją mieć.
M.R.
Tytuł: Beren i Luthien
Autor: J.R.R. Tolkien
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.